2019-08-28
Po długiej nieobecności wyjechałem na spacer. Jakież było moje zdziwienie tak pozytywne zdziwienie połączone z zachwyt! Myślałem, że nic mnie nie zaskoczy, a tu masz! Wszystko dookoła jest sto razy piękniejsze od ostatniego spaceru. Bóg bez umiaru przyodziewa naturę w królewskie szaty! Widzę wyraźnie jak kocha piękno przyrody, co dopiero nas swoje dzieci...
Wszystkie te klejnoty mogłem podziwiać, a niektóre nawet dotykać. Przyjemnie było otrzeć się o listki żywopłotu, cieszyło mnie, kiedy jego ostre gałązki kuły mnie i drapały w ramię gdzie zachowało się czucie. Jakże przyjemne było to uczucie, jak pieszczoty!. Trawa, choć spragniona deszczu nie straciła swego uroku, wystarczyło zamknąć oczy i wszystko było idealne! Wiaterek, co rusz w zmienny sposób pieścił zapachami, a to z pobliskich drzew, a to z kuchni naszego domu gdzie przyrządzane były posiłki. Przyjemny był też zapach przejeżdżających aut, wiem, że może się to wydawać dziwne, ale lubię zapach spalin przenosi mnie w wyobraźni do mojego garażu gdzie był mój traktor i auto :) No, ale nie to zadziwiło mnie najbardziej. Jechaliśmy chodnikiem obok ogrodzenia Domu Opieki, w pewnym momencie zobaczyłem drzewko jarzębiny, (to, ze zdjęć) które rosło pomiędzy żywopłotem. Niby nic w tym dziwnego, bo któż z nas nie widział jarzębiny prawda? No właśnie, tyle tylko, że akurat na tym drzewku owoce jarzębiny miały barwę tak mocno czerwoną jak krew, a może i nawet bardziej niż krew. Nigdy wcześniej takiej nie widziałem! Drzewko było wysokie i nie dało się urwać, choć jednej gałązki. Gdybym na, krótko był skowronkiem, czy wróbelkiem to z całą pewnością obrałbym to drzewko jarzębiny na swój domek. Obok niej rośnie młody Klon dumnie kryjąc pod parasolem liści żywopłot i część drzewka, które tak mnie ujęło. Długo stałem i patrzyłem na nie, gdyby rosło na moim podwórku, kiedy byłem mały z pewnością zrobiłbym na nim mały domek :) Byłoby wspaniale. Po tej chwili wrażeń ruszyliśmy z Kaziem (mój przyjaciel) w dalszą drogę.
Wiatr orzeźwiał nas w ten upalny dzień, a radości niebyło końca, moja twarz promieniała gdziekolwiek bym nie spojrzał. Wszystkiego chciałbym dotknąć jak dziecko, choćby auta na parkingu, czy bramy przy domu… Jakże wspaniale jest przeżywać takie radości! Odnosiłem wrażenie, że wszystko, na co patrzyłem w jakiś sposób uśmiechało się uroczo, czułem to w sercu! To rzecz niepojęta, wróciłem do pokoiku z wrażeniami jakbym cały świat zwiedził. Tyle nowych obrazów miałem przed oczyma i myślałem sobie, że każdego dnia powstaje ich całe mnóstwo. Zawsze, kiedy wydaje mi się, że niektóre miejsca dobrze mi znane nie mają już w sobie nic nieodkrytego zaskakują najbardziej. Dlatego nie opieram się jak nieraz, kiedy słyszę: Chodźmy tam gdzie zawsze!. Z pokorą i uśmiechem odpowiadam: Tak jest! :)
Każdy nowy dzień jest jak czysta kartka papieru i wiele zależy od nas samych, jaki obraz ujrzymy wieczorem, radosny czy smutny… Ufam, że ten pierwszy :) i tego Wam wszystkim życzę! :)
Pozdrawiam
M.
copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl
Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom
projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl