2024-12-02
Już niedługo święta przed oczami mam stół wigilijny, a za nim cała rodzina. Dzielimy się opłatkiem śpiewamy kolędy nasze twarze uśmiechnięte, bo narodził się nam Zbawiciel! W naszych sercach królowało szczęście. Za oknem jak w baśniowym świecie Królewny Śnieżki po prostu było cudownie tak, że chciałoby się cofnąć czas i jeszcze raz dotknąć tamtych chwil, gdy rodzina było w komplecie.
Jest co wspominać… Same przygotowania do świąt były wyjątkowe, mężczyźni zajmowali się pracami na podwórku wędzeniem wędlin, a kobiety wypiekami ciast. Każdy miał wyznaczoną role sąsiad pomagał sąsiadowi żyliśmy jak we wspólnocie. Nie było zawiści, zazdrości czy poróżnień przynajmniej ja tego nie doświadczyłem. Ludzie byli życzliwi, wyrozumiali i dobrzy bezkonfliktowi i troskliwi. Do jakiego domu nie wszedłeś tam się najadłeś pokrzepiłeś jak u siebie.
W noc Wigilijną po kolacji biegaliśmy od domu do domu dzieląc się opłatkiem, a o północy większość mieszkańców wioski szła na pasterkę. Na ulicy był ludzi tłum… aż mi się łza w oku kręci, gdy to wspominam. Wtedy zawsze padał śnieg duże grube gwiazdki no po prostu było pięknie! Na każdym podwórku stał ulepiony bałwan i barykady na śnieżkowe bitwy to było jak tradycja :) w ciągu dnia biegaliśmy po lodowisku graliśmy w hokeja, albo w piłkę. Wieczorami dom pełen gości kolędowanie no radości nie było końca.
Często chodziliśmy na spacery do pobliskich lasów, które wyglądały jak zaczarowane. Ich widok zachwyciłby każdego zwłaszcza w słoneczne mroźne dni, kiedy to wyglądem swym drzewa sosnowe przypominały domki. Cudownie było tam spędzać czas powietrze miało w nich swój niepowtarzalny smak życia!
A tuż niedaleko, bo niespełna cztery kilometry od naszej wioski było moje najpiękniejsze miejsce na świecie, to gospodarstwo dziadków, którym się zajmowaliśmy, na co dzień. Drewniany domek pokryty słomą, duża stodoła, spichlerz i stajnia. W zimę jak i w lato to miejsce miało swój urok żeby nie powiedzieć duszę. Za oknami mróz, a w drewnianym domku tak cieplutko przy kominku. Wokół błoga cisza najbliższy sąsiad mieszkał trzysta metrów dalej. To było moje miejsce do życia moje przeznaczenie, moje królestwo… los, a raczej wola Boża była inna jestem tu gdzie jestem oddycham uśmiecham się i żyję najlepiej jak potrafię. Jednak miło wrócić do miejsc gdzie mimo mrozu było tak gorąco. Gdzie puste dziś miejsca znów mogą ożyć i wypełnić pustkę w sercu uśmiechem ukochanych bliskich, którzy odeszli już z tego świata. Miło usiąść przy wigilijnym stole znów w komplecie, choć na chwilę gdzie nikogo nie brakuje, a potem wybrać się na familijny spacer tak by wieczorem zasnąć z uśmiechem nie tylko na ustach…
Każdy z nas ma piękne wspomnienia i korzysta z ich zasobów wedle uznania czy potrzeby. Tak czy inaczej dobrze mieć w sercach miejsca tak ciepłe do, których można się wtulić w chwilach gdy chcemy się pokrzepić słowami „kocham cię”.
No cóż to tyle na dziś refleksji do zobaczenia niebawem! Pozdrawiam wszystkich.
Mariusz.
copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl
Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom
projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl